Otwarcie serca. Tyle się o tym mówi w New Age. Tyle się o
tym pisze. A tak naprawdę, to nie do końca wiadomo, o co biega. Bo każdy z nas
pod tym pojęciem rozumie coś innego – w zależności od narzuconych wcześniej przekonań,
programów umysłu, ścieżki rozwoju itd.
Ja też miałam swoją koncepcję, a jakże. I swój sposób na to
sercowe otwieranie.
A że jestem osobą bardzo wrażliwą, to "otwieranie serca" zdarzało mi się często. I za każdym razem słono za nie płaciłam. Ktoś był dla
mnie miły, życzliwy, uczynny – a ja już cała otwarta, już ze łzami wzruszenia w oczach. A
za chwilkę ta sama osoba wbijała mi bez chwili wahania scyzoryk w serduszko…
Oj, jak bolało!
ZA CO?!
Latami powtarzałam ten sam schemat, i latami nie mogłam
pojąć, co robię nie tak. Bo ja CHCĘ być otwarta. CHCĘ kochać ludzi i świat. Mam
dość bycia w ofensywie, mam dość lęku, że znów mnie ktoś zrani. CHCĘ być sobą i
CHCĘ mieć radosne, lekkie, otwarte relacje z innymi.
I mam serdecznie dość oczyszczania wszystkich programów,
traum i wszelkich blokad. Robię to 30 lat, codziennie. I dochodzę do wniosku,
że to się nigdy nie skończy, bo i tak większość tych energii, które zdejmuję, nie jest i nigdy
nie była moja.
Zatem JAK być otwartą, gdy ma się takie uwarunkowania? Gdy ma się takie doświadczenia? CZEGO JA NADAL W TYM OTWARCIU NIE ROZUMIEM?!
Tyle lat mnie to męczyło, aż wreszcie głęboko w czuciu to zrozumiałam.
Jeeeju, jakie to proste! :)
Ale najpierw trza odwrócić kota ogonem i spojrzeć, gdzie
popełniałam błąd. Otóż przez otwarcie serca - ja rozumiałam otwarcie CAŁEJ siebie. Całego swojego pola energetycznego. Otwierałam się cała i zapraszałam
drugą osobę – proszę, wejdź. Co moje - to i twoje. Śmiało, korzystaj z mojej
energii, z moich zasobów, z mojej wiedzy. Bierz, co chcesz. Rób, co chcesz.
Tak rozumiałam otwarcie. Jak otwarcie drzwi do własnego domu
i wpuszczenie do niego drugiej osoby. A
teraz sobie tu zamieszkaj razem ze mną i swobodnie dysponuj tym, co moje.
Ta osoba skrzętnie korzystała z zaproszenia i robiła to, do
czego ją zachęcałam. Brała co chciała, przestawiała meble, wyrzucała, co jej
się nie podobało… Przekraczała moje granice - a wówczas ja czułam BÓL. No ale jak to?!
Ja cię do serca zaprosiłam a ty mi tu krzywdę robisz? Jak
śmiesz. To boooooooli…
Po czym zamykałam się natychmiast.
Po jakimś czasie ukoiłam ból, przepracowałam emocje,
przejrzałam programy, pozwalniałam, co trzeba. I znów byłam gotowa na otwarcie.
I znów dostawałam po pysku…
I ciągle i ciągle miałam poczucie, ze coś jest nie tak. Ale
nie mogłam zrozumieć - co? Bo przecież rzecz nie w tym, by być zamkniętym, zawsze
ostrożnym, zawsze na dystans. Takie życie to wegetacja, to zaprzeczanie temu,
kim jestem.
I tak, to prawda. A otwarte serce to absolutnie naturalny
stan. Jednak trzeba dokładnie zrozumieć, co on tak naprawdę oznacza. Bo
paradoksalnie – otwarcie serca nie oznacza otwarcia się na drugą osobą. Oznacza
otwarcie się na SAMEGO SIEBIE i CAŁOŚĆ DOŚWIADCZENIA, jakie można sobie dać w
kontakcie z tą osobą.
Nie oznacza ono otwarcia na oścież swojego pola
energetycznego dla tej osoby. Nie zapraszamy tej osoby, by weszła w nasze pole
i sobie nim swobodnie dysponowała wedle własnego widzimisia.
Zapraszamy ją za to do lekkiej, radosnej, godnej, twórczej
interakcji z nami. Nikt nie przekracza granic drugiego. Każdy zostaje u
siebie. Każdy pielęgnuje swój dom, dba o własny ogródek. Spotykamy się na zewnątrz.
Otwarcie się w relacji z drugą istotą czy Wszechświatem, to
po prostu pozwolenie sobie na swobodne PRZYJMOWANIE wszystkiego, co można sobie ofiarować. Otwieram się na całe piękno, radość, godność, wspaniałość drugiej
osoby. Na wszystko, co płynie między nami. Pozwalam sobie się tym cieszyć, bawić, zachwycać. Pozwalam sobie czerpać
dla siebie z tej relacji to, co mnie wznosi, raduje, inspiruje. A czasem to, co mnie upokarza czy rani, bo przez moment potrzebuję tego do uzdrowienia siebie. Po prostu PRZYJMUJĘ CAŁOŚĆ DOŚWIADCZENIA, biorę je pełnymi garściami.
Otwarcie serca, to
otwarcie na przyjmowanie! A ja cały czas wierzyłam, że to otwarcie na dawanie.
Dlatego dawałam całą siebie. I za każdym razem dostawałam tę samą lekcję – wywalało mi: BŁĄD. Zacznij wreszcie brać. Nie musisz nikomu nic dawać.
Dlaczego? Bo ten drugi SAM
SOBIE PRZYJMUJE TO, CO CHCE.
Ale ani ja nie biorę z niego, ani on nie bierze ze mnie.
Każde z nas bierze z samego siebie. Otwieramy się na najwyższe uczucia,
najwyższe potencjały nas samych. Gdy zachwycam się innym człowiekiem – tak naprawdę
zachwycam się przecież samą sobą. Bo nie mogę zobaczyć w innym tego, czego nie ma we
mnie. Jesteśmy dla siebie lustrami. Całe jego piękno, to moje piękno. Cała jego brzydota, to moja brzydota.
Zatem otwieram serce i wchodzę w relację z konkretną osobą.
Czyli pozwalam sobie przyjmować całą przyjemność, radość i piękno z naszej interakcji.
Pozwalam sobie się tym bawić. Pozwalam sobie się w tej relacji
rozszerzać. Otwieram się na własne reakcje. I w naturalny sposób pozwalam, by druga osoba również czerpała z naszego wspólnego bycia to samo dobro. A ja otwieram się na całość własnego doświadczenia. Jestem otwarta – na WSZYSTKIE SWOJE UCZUCIA I EMOCJE. Tak naprawdę otwieram się tylko na siebie, na to wszystko, co do mnie - ze mnie spływa. Gdyż będąc w połączeniu z inną istotą, cały czas generuję jakieś uczucia i emocje, które są wyzwalane podczas rozmowy i wspólnego bycia. I NA TO mam otworzyć swoje serce. Tym właśnie jest otwarcie serca.
I jedna ważna rzecz – skupienie naprawdę jest tylko na
sobie. Bo jeśli będę chciała, by druga osoba brała z tej relacji to samo, co ja –
to już jest przekroczeniem jej granic! Już jest narzucaniem jej moich intencji.
Ponieważ dokładnie w tej samej chwili, gdy ja się zachwycam, bawię i raduję
obecnością tej osoby – ona może być zła, zazdrosna, urażona. Bo może
projektować na mnie jakieś swoje nieprzerobione traumy. I to jest to, co ona
bierze w tym momencie. Dokładnie to, czego akurat teraz
potrzebuje do uzdrowienia czegoś w sobie. Należy to uszanować i jej na to pozwolić. I odwrotnie - to ja mogę być z jakiegoś powodu zła czy urażona, a druga osoba właśnie odprężona i zadowolona.
Każde z nas może brać z naszej relacji WSZYSTKO. Bierzemy sobie zarówno te najwyższe potencjały, jak i te najniższe, w zależności, co w danym momencie wybieramy/chcemy/potrzebujemy doświadczyć. Tym właśnie jest prawdziwa wolność, prawdziwe OTWARCIE.
Każde z nas może brać z naszej relacji WSZYSTKO. Bierzemy sobie zarówno te najwyższe potencjały, jak i te najniższe, w zależności, co w danym momencie wybieramy/chcemy/potrzebujemy doświadczyć. Tym właśnie jest prawdziwa wolność, prawdziwe OTWARCIE.