sobota, 20 października 2018

O bezradności.


Niedawno przeczytałam tekst o ratowaniu ludzi z płonącego budynku. Jakie to słuszne, by lecieć i ratować innych. No niby prawda, każdy z nas to czuje w sobie jako zupełnie naturalne zachowanie. Aleee... co by było, gdyby nikt nie ratował nikogo? Gdyby natomiast każdy został poinformowany o zagrożeniu?

Gdyby każdy wiedział, że może liczyć tylko na siebie? Gdyby nie czekał na ratunek, tylko wziął odpowiedzialność za swoje życie i sam zrobił wszystko, by sobie pomóc? Wyobraziłam to sobie właśnie na przykładzie pożaru i o dziwo, gdy każdy ratuje tylko siebie, widzę o wiele mniej ofiar. Natomiast gdy ludzie biegają i szukają innych do ratowania, widzę chaos, bezradność, histerię i śmierć.

To jest wbrew wszystkiemu, czym karmi mnie TV i cały świat. To jest wbrew intuicji. Ale to właśnie widzę. A kto wybiera zginać, i tak zginie. Każda żywa istota wybiera swój los oraz konsekwencje swojego wyboru. Kto chce żyć, przeżyje. Nawet jeśli przywali go palący się budynek, on przeżyje. Może spadnie na niego wielka wanna i go ochroni od pożaru, może zdarzy się coś innego. Ale się zdarzy. Bo tu, na Ziemi, nie ma ofiar, tu są sami stwórcy.

Tym, co opóźnia nasz rozwój a właściwie to zatrzymuje nas w miejscu, jest właśnie widzenie w nas ofiar. Patrzenie w bezradność. Gdyby każdy od dziecka wzrastał w środowisku, gdzie czuje, iż może wszystko, gdzie jest widziany jako stwórcza, potężna, samoświadoma istota - czy wtedy Ziemia wyglądałaby tak samo? Czy byliby tu bezdomni, bezradni ludzie? NIE. To ciągłe widzenie w ludziach słabości i bezradności, tę słabość i bezradność w nas wyzwala. Przywołuje do istnienia.To, w co patrzysz, zasilasz. Dajesz temu moc. To takie proste...

Pomyślałam o pewnym kalekim człowieku, który żebrze u nas pod sklepem. Gdyby nikt nie widział w nim słabości i bezradności a każdy patrzył w jego moc, nawet wbrew jego kalectwu - jak długo ten mężczyzna by tam jeszcze żebrał? Ile czasu by potrwało, zanim by znalazł sobie jakieś satysfakcjonujące zajęcie?

On się czuje bezsilny, bo ludzie takim go widzą. Najpierw karma skierowała go w to miejsce, a teraz ludzkie współczucie go w nim zatrzymuje.

Inny przykład: żebrak umiera z głodu na ulicy. Przychodzi ktoś i ze współczucia kupuje mu zupę. Żebrak przeżywa i dzięki tej zupie pociągnie jeszcze kilka tygodni czy lat, by ostatecznie umrzeć gdzieś na ulicy albo w jakimś przytułku.

W świecie równoległym: ta sama osoba przechodzi kolo umierającego z głodu żebraka. Nie daje mu nic, za to patrzy w jego moc. Spokojnie, po prostu, z szacunkiem patrzy w jego wielkość. I idzie dalej. Żebrak być może umiera. Odchodzi jednak z zakotwiczoną w swoim polu częstotliwością mocy. Ta moc została zobaczona i uznana. Stała się prawomocna. Stała się prawdziwa. Dokąd to zaprowadzi tego człowieka po śmierci? Co jest większym darem?

Poczucie własnej wartości.

Od początku: czymże jest to wysokie poczucie własnej wartości, którego większość z nas pragnie? Otóż jest ono  jakością... Matrixa. Ponieważ...