Większość ludzi robi tak - nie będę zauważać prawdy, bo mi
się ta prawda nie podoba.
Nie wierzę w żadne smugi chemiczne, bo to wymysły „teorii
spiskowych”. Nie chcę o tym wiedzieć. Bronię się przed tym,
wyśmiewając to.
W grupach ezoterycznych również funkcjonuje ten sam mechanizm.
Ludzie niby wiedzą już o pewnych rzeczach, już im nie zaprzeczają, ale za żadne
skarby nie chcą o nich rozmawiać. Tłumaczą to w następujący, „ezoteryczny”
sposób - och, nie należy mówić o tym, co się nam nie podoba, bo wtedy się to
PRZYCIĄGA.
Porozmawiajmy sobie lepiej o aniołkach i o tym, jak bardzo nas kochają.
I jak jest pięknie i cudownie i jak będziemy żyli długo i szczęśliwie, bo uratują
nas aniołowie/kosmici/inne magiczne siły.
Takie podejście pokazuje tylko jedno - w środku tych ludzi
jest strach. Strach nie uwolniony i PRZYCIĄGAJĄCY dokładnie to, o czym ci
ludzie nie chcą rozmawiać. Boją się, wypierają ten lęk, a on sobie pięknie w
nich pracuje, materializując im to, czego się boją.
Alternatywą dla takiej postawy jest wyraźne widzenie rzeczywistości,
uwolnienie strachu przed nią i WYBÓR tego, czego się chce. Wybór wynikający już nie
ze strachu czy wypierania, ale z radości serca, z szacunku i czułości dla samego
siebie. I taki wybór naprawdę nie potrzebuje, by milczeć o tym czy o tamtym. Bo
on jest w sercu cały czas obecny.
Bo to nie słowa przyciągają manifestacje,
ale to, co nosimy w swoim polu. Gdyby słowa działały, wszystkie te klepane
przez nas latami afirmacje już dawno by się zamanifestowały. Tymczasem ludzie ubierają się tylko na biało ( bo czarna koszula obniży im wibracje ), wcinają sałatki ( żeby mięso trupa ich nie zanieczyściło ), klepią mantry/modlitwy/inwokacje/ afirmacje i mówią tylko o kwiatkach oraz aniołkach ( prawie mdlejąc z przerażenia, gdy ktoś rzuci przy nich soczystą kurwą, bo ich wibracje od tego upadają ). A tych cudownych zmian i wszelkiego dobrostanu w ich życiach jakoś nie widać. Za to widać strach, który nimi kieruje. Im bardziej się uśmiechają, im większą świątobliwością emanują, tym większy strach przed sobą ukrywają.
I nijak im wytłumaczyć, że ten strach w sobie noszą, bo oni są przecież czyści i nieskalani...
Szkoda tylko, że nie chcą zrozumieć, że to co robią, to tylko chciejstwo. Zwykłe, banalne, zamaskowane chciejstwo, które z prawdziwym wyborem nie ma nic wspólnego. Ponieważ wybór nie może kierować się strachem. Wtedy byłby tylko ucieczką a nie wyrazem pragnienia ducha. Jeśli za intencją ukryty jest strach, to zawsze zmaterializuje tylko więcej tego, czego się boimy.