Umysł już tak ma, że lubi mieć wrogów. Umysł „uduchowionej” osoby również
chętnie ich wszędzie szuka. Może nawet chętniej, bo przecież typowy „pracownik
światła” przyszedł tu walczyć z ciemną stroną, nieprawdaż? Trza zatem szukać
tej ciemności i zwalczać ją ze wszystkich sił.
Dostałam mailem info o jednej pani, która pisze, jak to marihuana strasznie obniżyła
jej wibracje. Pani potem jakiś czas dochodziła do siebie. Wszystko to
dlatego, że była na wyższych wibracjach, powyżej pola serca. A
gdy zapaliła, jej świadomość jakby się zawęziła i pani poczuła smutek, jako
efekt obniżenia wibracji.
Dziwna rzecz z tymi wysokimi wibracjami, skoro byle co może je obniżyć.
Piwo, maryśka, schab w galarecie...
A przecież istota o naprawdę wysokich wibracjach nie wchłania do siebie
tego, co jej nie służy. A jeśli już to zrobi, to ta substancja dowibrowuje do
wysokich wibracji istoty.
Dlatego prawdziwy mistrz może zjeść truciznę i nic mu nie będzie.
Jeśli jednak umysł wierzy, że szkodzi mu jakaś substancja, to tak jest.
Jeśli wierzy, że nie może wypowiadać jakiś słów, przebywać w jakiś miejscach,
bo w magiczny sposób go to osłabi, to tak jest.
Zatem po pierwsze, bardzo pięknie pokazały się tej pani przekonania jej
umysłu.
A po drugie.
Nie ma takiej opcji, by po spożyciu jakiejkolwiek substancji ktoś poczuł w sobie smutek, którego w nim
wcześniej nie było. Jeśli po wypiciu piwa albo zażyciu maryśki jakiejś pani
robi się smutno, najprawdopodobniej ta pani ten smuteczek w sobie nosi.
Przykryty, przytłumiony, wyparty. Zakopany głęboko, poza świadomym umysłem.
Inna opcja jest jeszcze taka, że pani wzięła na siebie energie innej osoby. Jednak
w tym przypadku - też nie ma przypadku :-) Jeśli bierzemy na siebie cudze
energie, to będą to te energie, które już nosimy w sobie, głęboko stłumione.
Podsumowując - pani ma jakieś przekonania i prawdopodobnie wyparte emocje. A
odpowiedzialnością za ich odczuwanie obarcza jakąś substancje.
I to naprawdę nie ma znaczenia, czy "wywaliłoby" jej po spożyciu
piwa, maryśki, kiełbasy krakowskiej czy zjedzeniu czekolady. Żadna z tych substancji nie zawęża świadomości. Wystarczy popatrzeć na pijanego człowieka. Jaki się robi otwarty. Mówi o rzeczach, o których na co dzień milczy. Dociera do zablokowanych emocji. Odczuwa siebie, swoje marzenia, bóle i troski. Owszem, intelekt, zdolności motoryczne, rzeczywiście są wówczas ograniczone. Ale nie świadomość siebie. Paradoksalnie, ta właśnie chwilowo się poszerza.
A tym, co naprawdę zawęża świadomość, jest umysł i jego wyobrażenia.